niedziela, 13 stycznia 2013

Tercera

Na wstępie zaznaczam, że wasze blogi ogarnę jutro. :) I poinformuję o tym rozdziale, również jutro. :)

~

                Ramona udała się do kuchni w celu zaparzenia sobie herbaty. Dziwne… pomyślała Ramona, ktoś tu musiał być. Rozejrzała się dookoła siebie, ale nikogo nie było.
                Bum!
                Ramirez podskoczyła lekko przerażona, a kiedy ktoś dotknął jej ramienia - zamarła. Nie miała najmniejszej ochoty odwracać się, aby sprawdzić, kim jest ta osoba.
                - Przestraszyłem cię? – zapytał męski głos.
                Zdała sobie sprawę, że wystraszyła się Sergio. Była zła, i wciąż nie wiedziała skąd ten hałas z góry, skoro Ramos był na dole.
                - Koś tu jest? – wydusiła.
                - Nie, a kto miałby być? – Ramos odwrócił dziewczynę w swoją stronę i pocałował na przywitanie. – Długo ciebie nie było.
                - Raptem dwie godziny.
                - Dla mnie to bardzo dużo.
                Ramona zaśmiała się perliście, a Ramos przytulił ją do siebie. Jeszcze przez kilka minut Sergio tulił do siebie ciało szatynki. Potem odsunął ją lekko, i znów pocałował.
                - Dlaczego dziś jesteś taki czuły i romantyczny? – zapytała podejrzliwie Ramona. – Zwykle masz dla mnie czas w późniejszych godzinach.
                - Dobrze, idę sobie. – Udał minę obrażonego i ruszył w kierunku salonu.
                Ramona nie odpowiedziała nic, wiedziała że i tak się nie obraził, a za kilka chwil będzie się do niej kleił. Nadal dręczyła ją jedna sprawa, ale starała się nie zaprzątać nią sobie głowy.
                - Sergio, ktoś dzwoni! – krzyknęła Ramona.
                - Mówiłem ci chyba, że przyjdzie kilka kolegów z klubu? – Dziewczyna zmroziła go wzorkiem, a ten uśmiechnął się promiennie. – To teraz już wiesz.
                Słyszała głośne salwy śmiechu już w progu, a co dopiero będzie później? Ramona westchnęła tylko i zajęła się gotowaniem obiadu. Prawdopodobnie tylko dla niej, bo w ręce Xabiego widziała siatki z „pożywieniem”. 
                - Kilku kolegów? – powiedziała, kiedy dziewięcioosobowa ekipa w tym Sergio, zasiadła w salonie. – O matko! – krzyknęła.
                Sergio spojrzał na nią wystraszony już chciał wstawać z fotela, kiedy szatynka oznajmiła: „Nie będzie dziś obiadu.” Wszyscy zaśmiali się, a mężczyzna odetchnął z ulgą.
                Ramona chciała spędzić dzisiejszy dzień tylko z Sergio. Jej plany legły w gruzach. Dziewięć mężczyzn z całym zaopatrzeniem w jednym miejscu nie wróży nic dobrego. Bała się zostawiać ich samych, ale nie miała zamiaru pilnować tych osobników, są dorośli. Nie zastanawiając się dłużej, udała się do sypialni, gdzie znalazła spokojne miejsce do czytania książki.
                Nie orientowała się nawet która była godzina, ale musiało być już grubo po siódmej, a panowie postanowili przenieść swoją imprezę również na górę. Ramona słyszała, jak biegają od pokoju do pokoju, wpadając i wypadając. Myślała, że oszaleje, a gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi jej złość była nie do opisania.
                - Proszę. – Mimo to, postanowiła zachować spokój. – Co ty tu robisz? Idź tam do tych oszołomów, jak widzisz to jest moja oaza spokoju.
                - Właśnie widzę – powiedział Cristiano rozglądając się po sypialni. – Ciekawa? – zapytał wskazując na książkę. – Krótka piłka? Lubisz kryminały?
                - Czytałeś? – Szatynka podniosła wzrok znad swojej lektury i spojrzała na Cristiano.
                - Kiedyś, w wolnej chwili – odpowiedział, po czym przysiadł się do niej.
                Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, kiedy ten położył się obok niej i wpatrywał się w sufit.
                - Impreza cię ominie – zakomunikowała Ramona. – Chyba nie bawisz się dobrze – dodała po chwili.
                - Jakoś nie kręci mnie myśl o tym, że jutro miałbym zdychać jak pies. Wiesz, wolę posiedzieć w ciszy. – Uśmiechnął się do niej.
                - Och – westchnęła Ramona. – Gdyby Sergio tak potrafił odmówić wzięcia udziału w takiej imprezie, byłabym wniebowzięta.
                Cristiano nic nie odpowiedział. Oboje leżeli w ciszy, relaksując się tym.
                Ostatnia kartka i… koniec kolejnej książki. Z dumą odłożyła na półkę lekturę i spojrzała na leżącego Ronaldo.
                - Śpisz? – zapytała podchodząc bliżej.
                Mężczyzna nic nie odpowiedział. Ramona pokiwała tylko głową i wyszła z pokoju. To, co tam zastała było nie do opisania. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Po pomieszczeniu walały się puszki, paczki po chipsach. Bała się, co zastanie na dole. Ze złością zeszła do salonu, gdzie trójka przyjaciół Sergio smacznie spała, pozostałych nie było nigdzie.
                - Sergio! – krzyknęła, wychodząc do ogrodu.
                Właściciel postanowił przenieść swoją imprezę na dwór, ale chyba dwójka z nich była najbardziej „żywa”.
                - Iker! Jak mogłeś do tego dopuścić? – Zrozpaczona Ramona spojrzała w kierunku mężczyzny. – Myślałam, że ich przypilnujesz. 
                - Przepraszam – wyjąkał cicho.
                - Nie ważne. – Machnęła ręką. – Gdzie Xabi?
                Wszyscy wiedzieli, że on miał najsłabszą głowę z tego towarzystwa do jakichkolwiek napojów z procentami. Wymiękał po trzech kieliszkach wódki.
                - Jest w domu – odpowiedział Ramos, który teraz tulił do siebie ciało szatynki. – Jesteś na mnie zła?
                - Ja? Ja nie jestem na ciebie zła, wręcz przeciwnie, skaczę z radości, bo ty będziesz to sprzątał. – Przerwała na chwilę, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. – I pamiętaj, że masz się wyrobić przed szesnastą.
                Sergio kiwnął potulnie głową, nadal nie odrywając się od Ramony. Szeptał jej jakieś  sprośne rzeczy na ucho, a ta jedynie uśmiechała się co jakiś czas. Kiedy był lekko wstawiony, zawsze tak robił. To był jego rytuał.
                - Patrzcie, jak nasze gołąbki gruchają – powiedział wesoło Karim. – Lepiej im nie przeszkadzajmy.
                - Benzema! – krzyknęła Ramona. – To ja nie będę wam przeszkadzać. Jakbyście czegoś potrzebowali, jestem na górze.
                Nie czekając na żadną reakcję ze strony jakiegokolwiek z zebranych mężczyzn, ruszyła do swojego pokoju, gdzie Aveiro ucinał sobie drzemkę.
               

~

Nudny jak flaki z olejem. Następny będzie dłuższy. :)
I akcja się rozwinie.